Sytuacja na granicy pogorszyła się

6 września 2022. Sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej stała się krytyczna: na przejściu granicznym Jagodzin ciężarówki ustawiły się w kolejce, która obecnie liczy 54 kilometry. Polscy koledzy przyłączyli się do żądań ukraińskich przewoźników, domagając się przyspieszenia kontroli fitosanitarnej i weterynaryjnej oraz przeniesienia obsługi na całodobowy tryb pracy.

Wzrost obciążenia na zachodnich granicach Ukrainy był nieunikniony. Wojna, zablokowane porty, zamknięte granice z Rosją i Białorusią. Do końca lipca sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej była mniej więcej normalna. A półtora miesiąca temu obszar dla samochodów osobowych został zamknięty w punkcie kontrolnym Jagodzin, co umożliwiło zwolnienie trzech pasów dla ruchu zboża, towarów łatwo psujących się i transportu pustych ładunków. W ciągu pierwszych trzech tygodni po wprowadzeniu innowacji kolejki zmniejszyły się prawie czterokrotnie, Jagodzin rozpoczął pracę w rekordowo szybkim tempie.

Jednak w ostatnich tygodniach sytuacja dramatycznie pogorszyła się. Kierowcy ciężarówek zauważają, że krytyczne pogorszenie nastąpiło pod koniec lipca, kiedy zwiększył się napływ ciężarówek ze zbożem. Zdaniem wiceministra infrastruktury Mustafy Nayyem, jeśli przed wojną dziennie kontrolowano około 80 ciężarówek, to w ostatnich dniach liczba ta spadła do od 12 do 25 samochodów.

Głównym powodem opóźnienia jest niska zdolność przepustowa strony polskiej spowodowana brakiem specjalistów kontroli fitosanitarnej. Wcześniej strona ukraińska wystąpiła z szeregiem propozycji rozwiązania problematycznej sytuacji. W szczególności zapewnić swoich specjalistów z kontroli fitosanitarnej i weterynaryjnej, zorganizować kontrolę po stronie ukraińskiej lub zgodzić się na opcję kolegów z Polski. Mimo to nie było postępów i każdego dnia sprawdzano coraz mniej samochodów.

W rezultacie, od 6 września, kolejka wzrosła do 54 kilometrów na przejściu granicznym Jagodzin. I jeśli w najbliższych dniach nic się nie zmieni, to będzie tylko rosła. Pomimo tego, że każdy dzień bezczynności ukraińskich ciężarówek kosztuje około 400 EUR. A przewoźnicy tracą nie tylko pieniądze, ale także dalszy sens pracy.

Kierowcy ciężarówek, którzy od tygodni stoją na granicy polsko-ukraińskiej, narzekają na nieludzkie warunki. Mieszkają w swoich ciężarówkach, nie ma warunków domowych i higienicznych, funkcję toalety pełni najbliższe zboże, nie ma możliwości normalnego jedzenia. Mieszkańcy pobliskich wiosek nieco ułatwiają życie przewoźnikom – przynoszą im gorące jedzenie i napoje.

Ukraińscy kierowcy rozumieją obiektywne przyczyny opóźnień na granicach, ale jednocześnie narzekają na nadmierną skrupulatność polskiej służby weterynaryjnej. Skarżą się, że podczas przetwarzania dokumentów polscy przedstawiciele służby weterynaryjnej wymyślają jakikolwiek powód odmowy przetworzenia ładunku. Jednocześnie według nich nie ma podobnych problemów na granicach z innymi sąsiednimi krajami.

Stowarzyszenie Międzynarodowych Przewoźników Samochodowych Ukrainy zwraca uwagę, że z powodu tych przestojów na granicach, cena transportu wzrosła średnio półtora razy. W końcu im dłużej ciężarówki pozostają na granicy, tym droższa logistyka i w wyniku – wyższe ceny dla konsumenta końcowego.

Polska Inspekcja Weterynaryjna odrzuca zarzuty i twierdzi, że kontrole pasz roślinnych trwają średnio 30 minut, zwierząt czy produktów zwierzęcych – do 2 godzin. Polacy przyczynę opóźnień tłumaczą tym, że ukraińscy przewoźnicy często nie posiadają niezbędnych dokumentów i nie są dostatecznie przygotowani do urzędowej kontroli towarów wprowadzanych na obszar celny UE.

Zarówno strona ukraińska, jak i polska starają się znaleźć rozwiązanie tego problemu, który lada dzień może przerodzić się w prawdziwą katastrofę. Zdaniem przedstawicieli Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewoźników Samochodowych Ukrainy należałoby uzgodnić z przedstawicielami władz polskich uproszczenie procedury przechodzenia kontroli weterynaryjnej i fitosanitarnej. Przecież na polskiej granicy przewoźnicy zbożowi, którzy nadal do portów przeładowują zboże do krajów trzecich, przechodzą inspekcje, mimo że porty mają własną fito- kontrolę. Chociaż transport zboża przez inne sąsiednie kraje – Rumunię, Węgry i Słowację – jest uważany za tranzyt i nie podlega długotrwałym procedurom.

Dodatkowo do rozwiązania sytuacji przyczyni się wzrost liczby pracowników służb fitosanitarnych i weterynaryjnych po stronie polskiej. Ukraiński rząd twierdzi, że jest gotów udzielić wszelkiej pomocy polskim kolegom w rozwiązaniu tego trudnego problemu.

Wiktoria Czyrwa

Photo by Will Francis on Unsplash

 

Facebook
Twitter
LinkedIn