13 maja 2024. Rada Najwyższa rozważa nowe formaty konfiskaty aktywów spółek z „rosyjskim śladem”. Jednak projekt ustawy, który przewidywał nacjonalizację aktywów nawet z mniejszościowym udziałem Rosjan, musiał zostać wycofany po druzgocącej krytyce. Władze nie zamierzają rezygnować z pomysłu zmiany zasad konfiskaty.
Projekt ustawy nr 11195 „O zmianach w niektórych ustawach Ukrainy dotyczących mechanizmu ochrony praw własności osób trzecich”, który pojawił się w Radzie Najwyższej w zeszłym tygodniu, oburzył społeczeństwo. Dokument proponuje odebranie 100 proc. udziałów w spółkach, które mają co najmniej 25 proc. udziałów pod sankcjami. A jeśli Gabinet Ministrów podejmie inną decyzję, udział ten może być jeszcze niższy.
Przewiduje się, że inwestorzy, którzy nie są objęci sankcjami, mogą odwołać się od tej decyzji i przywrócić swoje prawa do akcji w ramach specjalnej procedury. Fundusz Mienia Państwowego (FDMU) przekazuje nieobjęty sankcjami udział w spółce do systemu księgowego Centralnego Depozytu Papierów Wartościowych, a następnie otwiera rachunek, na którym przechowywane są akcje. Po tym, jak właściciele zgłoszą się do FDMU i udowodnią swoje prawo do posiadania tych akcji, Fundusz musi przenieść te akcje na osobiste konta akcjonariuszy. Jeśli taki wniosek nie zostanie złożony w ciągu 5 lat, akcje staną się własnością państwa.
Według autora projektu ustawy, szefa frakcji Sługa Ludu Dawida Arachamii, pomysł nowej procedury odzyskiwania majątku na rzecz państwa powstał po sprawie specjalnej konfiskaty sieci stacji benzynowych Shell. Wyższy Sąd Antykorupcyjny zezwolił państwu na konfiskatę 49 proc. akcji spółki, które przed wojną należały do byłego prezesa Rosnieftu Eduarda Chudainatowa. Jednak podczas inwazji przeprowadzono emisję akcji, aby zmniejszyć udział Chudajnatowa i w rzeczywistości jego udział został zredukowany do mniejszościowego.
Opozycyjni deputowani nie uwierzyli jednak w dobre intencje twórców ustawy. Poseł Oleksiy Honcharenko otwarcie nazwał inicjatywę „próbą ataku rejderskiego”.
„Ustawa wprowadza prosty schemat grabieży: wśród akcjonariuszy dochodowych przedsiębiorstw znajduje się akcjonariusz mniejszościowy, a Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony nakłada na niego sankcje gospodarcze. Następnie wszystkie akcje spółki są przejmowane na własność państwa, a osoby nieobjęte sankcjami spędzają lata w sądzie, aby odzyskać swoje prawa i zrekompensować straty” – mówi Honcharenko.
Jego zdaniem proponowany projekt ustawy jest niezgodny z konstytucją i dyskryminujący, naruszając prawa własności osób fizycznych, a zatem powinien zostać odrzucony lub zmieniony. „W przeciwnym razie będziemy traktowani jak tyrania, z odpowiednimi konsekwencjami. I nie zobaczymy żadnych inwestycji”, – podsumowuje poseł.
Pomysł ten oburzył również biznes. Związek Ukraińskich Przedsiębiorców ( SUP) zwrócił uwagę, że przepisy zaproponowane w dokumencie nie ustanawiają jasnych kryteriów i wymogów dotyczących ewentualnych decyzji rządu w przypadku przejęcia 100 proc. akcji spółki. „Otwierają możliwość faktycznej nacjonalizacji dowolnej spółki w Ukrainie, jeśli jakakolwiek osoba jest akcjonariuszem mniejszościowym (bez wpływu na działalność spółki) posiadającym 1 proc. akcji lub papierów wartościowych tej spółki i jest objęta sankcjami”. SUP zaproponował skierowanie projektu ustawy do rozpatrzenia przez NAZK i odłożenie do tego czasu jego rozpatrzenia na sali sesyjnej.
Eksperci twierdzą, że jeśli projekt ustawy zostanie przyjęty w obecnej wersji, tysiące firm może stać się jej ofiarą. Na przykład operator komórkowy Kyivstar, który ma udziały rosyjskiego biznesmena Michaiła Fridmana, lub Metinvest, którego jednym z akcjonariuszy jest Smart Holding, należący do objętego sankcjami biznesmena Wadyma Nowinskiego.
Po krytyce autorzy wycofali projekt ustawy – zostanie dopracowany. Oczekuje się jednak, że po tym dokument zostanie ponownie włączony do porządku obrad i poddany pod głosowanie na następnej sesji plenarnej.
Wiktoria Czyrwa
Obraz Gerd Altmann z Pixabay