Hu hu ha, Rosja i zima zła

5 listopada 2021. UkraineAlert, publikowany przez Atlantic Coucil, przynosi ciekawą analizę sytuacji energetycznej Ukrainy.

Dr Aura Sabadus pisze w dość alarmistycznym tonie, że „w miarę zbliżania się sezonu zimowego Ukraina stoi w obliczu kryzysu energetycznego na wielu frontach, który może doprowadzić do niestabilności politycznej i pogłębić zależność kraju od Rosji”.

Dowody przemawiające za postawioną tezą?

Po pierwsze, 1 listopada ukraińscy urzędnicy ogłosili, że Rosja wstrzymała eksport węgla energetycznego, wiedząc że jego zapasy były w Ukrainie pięciokrotnie niższe niż zazwyczaj.

Po drugie, Operator Systemu Gazociągów Transportowych Ukrainy (OGTSU) podał, że Gazprom zmniejszył tranzyt gazu ziemnego do nieco ponad połowy zakontraktowanej przepustowości na 2021 rok. Wielu analityków jest przekonanych, że intencją Rosji jest wstrzymanie dostaw przez Ukrainę znacznie wcześniej niż wygaśnięcie obecnego kontraktu tranzytowego w 2024 roku oraz przekierowanie gazu do Nord Stream 2, gdy tylko nowy gazociąg stanie się komercyjnie operacyjny- wskazuje dr Sabadus.

Ta taktyka ograniczania tranzytu i redukowania opłat za tranzyt ważnych dla budżetu Ukrainy może – zdaniem analityczki- wymusić większą polityczną uległość Kijowa i uzależniać kraj od rosyjskich dostaw gazu. Opis sytuacji jest prawdziwy, ale z wnioskami dr Sabadus trudno się zgodzić. Ukraina walcząc o utrzymanie sprawności technicznej i wpływów finansowych ze swojego systemu przesyłowego gazu, pamięta o suwerenności energetycznej.

Inne są konsekwencje wstrzymania dostaw węgla kamiennego z Rosji. Pomimo szybkiego wzrostu energii ze źródeł odnawialnych, Ukraina pozostaje w znacznym stopniu uzależniona od węgla do wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej. Elektrownie węglowe dostarczają 22 GW energii, czyli blisko 40 proc. całkowitej zainstalowanej mocy. W 2018 r. import węgla wyniósł 21 mln ton, z czego 70 proc. pochodziło z Rosji. Ostatnio DTEK Energy kupuje węgiel od polskiej Bogdanki. Z drugiej strony, jeszcze kilka lat temu prawie połowa ukraińskich mocy węglowych była opalana antracytem. Rezerwy tego węgla znajdują się na okupowanych przez Rosję terytoriach Doniecka i Ługańska lub w samej Rosji.

W ostatnich latach import węgla do Ukrainy wiązał się z zarzutami o korupcję, w tym przemyt z okupowanej przez Rosję wschodniej Ukrainy przez Białoruś.  Wyczuwając ryzyko polityczne i gospodarcze, ukraińskie władze wprowadziły w ubiegłym roku wysokie cło na import rosyjskiego węgla energetycznego klasy G (zwanego też „gazowym” w odróżnieniu od antracytu – węgla klasy A), co skutecznie wstrzymało import.

Wiele elektrowni, które pracowały na antracycie, dostosowano do węgla klasy G, który mógłby być wydobywany również na Ukrainie. Pozostało jednak jeszcze kilka niezmodyfikowanych instalacji, które stanowią około 10 proc. mocy zainstalowanej.

W warunkach średniego popytu Ukraina może nie mieć problemu z zaspokojeniem podaży energii elektrycznej i cieplnej. Ta zima może jednak okazać się prawdziwym sprawdzianem dla władz i ukraińskiej gospodarki- pisze analityczka UkraineAlert.

Zapasy węgla klasy G są na wyczerpaniu. Sroga zima może zmusić Kijów do rozmów z Moskwą w sprawie wznowienia dostaw antracytu. I w tym dr Sabadus widzi potencjalne zagrożenie dla suwerenności i bezpieczeństwa Ukrainy.

„Podnoszenie znaczenia dostaw węgla na Ukrainę, podczas gdy światowi przywódcy wymyślają wielkie plany stopniowego wycofywania paliwa i budowania zielonych gospodarek, może wydawać się przewrotne. Jednak zależność Ukrainy od węgla, podobnie jak jej polityczna podatność na rosyjską agresję, pozostaje dziedzictwem epoki sowieckiej, którego kraj nie może realistycznie przezwyciężyć sam.

Wspieranie Ukrainy i sąsiedniej Mołdawii w integracji z europejskimi rynkami energii oznaczałoby nie tylko pomoc w zdystansowaniu się od rosyjskiej presji geopolitycznej, ale także pomoc w dywersyfikacji od węgla i przejściu na bardziej ekologiczne gospodarki” – pointuje analityczka.

(Red.)

Facebook
Twitter
LinkedIn