Głód kadrowy, czyli rewolucja w MSZ

15 marca 2023. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy ogłosiło otwarty nabór na ambasadorów w 21 krajach. To bezprecedensowy krok, kiedy MSZ w ramach otwartego mechanizmu pozwoli każdemu chętnemu Ukraińcowi zgłosić swoją kandydaturę na stanowisko ambasadora. Poinformował o tym minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba.

Ten pomysł zyskał już miano rewolucji w dyplomacji. To tej pory żaden kraj tego nie zaproponował. Wszyscy Ukraińcy otrzymali prawo zgłaszania swoich kandydatur na ambasadorów w dwudziestu krajach świata. Są to głównie kraje afrykańskie, wśród nich Algieria, Angola, Ghana, Kongo, Etiopia. Są inne kraje, w których nadal Ukraina nie ma ambasadorów: Irak, Iran, Liban, Malezja, Oman, Norwegia i Czechy.

Ogłaszając wakaty Dmytro Kuleba tłumaczył, że Ukraina ma pewien „głód kadrowy”, dlatego jest zmuszony do takiego kroku. Minister wierzy w korzyści płynące z tego pomysłu. „Wiem, że otrzymamy tysiące zgłoszeń” – mówi. Przewiduje, że większość kandydatów z trudem sprosta wymogom stanowiska i czasu, ale mimo to odważył się poeksperymentować.

Skoncentrowanie się na krajach afrykańskich nie było przypadkowe: na niedawnej konferencji ambasadorów Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że w 2023 roku planowane jest otwarcie nowych ambasad w dziesięciu krajach afrykańskich oraz domu handlowego Ukraina-Afryka z przedstawicielstwami w stolicach z najbardziej obiecujących krajów kontynentu.

Czy pomysł Dmytra Kuleby przyniesie realne korzyści państwu, a MSZ w szczególności, zależy nie tylko od szczerości deklarowanych intencji i szczegółów realizacji tego pomysłu, ale przede wszystkim od tego, czy Bankowa ( Biuro Prezydenta- red.) zrealizuje rewolucyjną reformę. Przecież ostatnie słowo w sprawie nominacji ambasadora należy do prezydenta.

Wołodymyr Zełenski postawił przed dyplomacją ukraińską dość jasne zadania: pierwsze to broń dla Ukrainy, drugie to sankcje wobec Federacji Rosyjskiej, trzecie to status kandydata do UE, a czwarte to pomoc finansowa z innych krajów. Kandydaci na stanowiska ambasadorów powinni już to wziąć pod uwagę.

Obecnie na stronie internetowej resortu znajduje się dział „Oferty pracy”. Warunkiem przystąpienia do konkursu jest napisanie listu motywacyjnego w dowolnej formie, wskazującego kraj lub kraje, w których kandydat chce pracować, świadectwo biograficzne, zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Plus jego wizja przyszłej pracy na stanowisku dyplomatycznym. Każdy kandydat na stanowisko ambasadora będzie musiał przejść szczegółową kontrolę bezpieczeństwa, a także sprawdzenie reputacji.

Były wiceszef departamentu w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy  Ołeksandr Chara uważa, że ​​idealnym rozwiązaniem byłoby publiczne przesłuchanie kandydatów w Komisji Spraw Zagranicznych Rady Najwyższej. Już na tym etapie można zrozumieć, czy kandydat jest przekonujący, czy ma smykałkę do pracy dyplomatycznej. Szczególnie teraz, gdy Ukraina przeżywa rosyjską inwazję.

Wielu ekspertów podziela jego zdanie. We wdrażanie niestandardowej reformy zdecydowanie powinna być zaangażowana Rada Najwyższa. Bo jeśli konkurs będzie zamknięty, tajny,  to zaufanie do jego wyników spadnie do zera.

Politolog Rusłan Bortnyk podkreśla, że nie powinna to być tylko PR-owa inicjatywa MSZ, ale początek fundamentalnej reformy w resorcie.

Ihor Semyvolos, dyrektor w Centrum Studiów Bliskowschodnich pozytywnie ocenia to podejście. „Jest przynajmniej kreatywne. A w obecnych warunkach potrzebne są szybkie i niestandardowe rozwiązania. I wydaje mi się, że propozycja MSZ jest jedną z tych opcji. Rozumiem, że większość aplikacji nie będzie podobna, ale jest to okazja do znalezienia wielu ciekawych, niezwykłych, utalentowanych osób. Ci, którzy są zdeterminowani, będą skutecznie promować ukraińskie interesy na świecie”.

Zdecydowana większość Ukraińców nadal nie do końca rozumie  pomysł ministra spraw zagranicznych. Bo to dość dziwne, kiedy zwykli obywatele słyszą, że mają możliwość objęcia stanowiska ambasadora w innym kraju. Do tego, jak mówią, trzeba znać język i mieć odpowiedni dyplom. Jednak w historii Ukrainy są przykłady, kiedy dyplomaci osiągnęli wysoki poziom bez „zawodowego” wykształcenia. Na przykład były minister i były ambasador Ukrainy w Niemczech Pawlo Klimkin jest z wykształcenia fizykiem teoretycznym, były ambasador w Turcji, a obecnie ambasador w Japonii Serhiy Korsunovsky jest absolwentem Wydziału Mechaniki i Matematyki, dziennikarz Andriy Shevchenko z powodzeniem pełnił funkcję ambasadora w Kanadzie, a finansistka Oksana Markarova jest obecnie ambasadorem Ukrainy w Stanach Zjednoczonych.

Jednak jest też wiele negatywnych przykładów powoływania na placówki dyplomatyczne osób bez specjalnego wykształcenia i doświadczenia, które przyniosły Ukrainie więcej szkód niż korzyści. Duże zamieszanie wywołała nominacja Olesi Ilaszczuk, lekarki i specjalistki od obróbki metali szlachetnych (a także seksuologa), na ambasadora w Bułgarii. Pomimo tego, że pani Ilashchuk pracuje dla na stanowisku dyplomatycznym przez prawie trzy miesiące nikt nie słyszał o efektywnej pracy ani pożytecznych inicjatywach w stosunkach ukraińsko-bułgarskich. Sporo krytyki pada też pod adresem byłego ministra obrony Andrija Tarana, który w maju ub.r. został mianowany ambasadorem w Słowenii. W końcu Słowenia jest członkiem UE i NATO, a przy sprawnej pracy ambasady mogłaby znacząco pomóc Ukrainie.

Z drugiej strony są inne przykłady: wysoko oceniana jest działalność ambasadora Ukrainy w Polsce Wasyla Zwarycza. Ten fakt, że Polska jako pierwsza wyciągnęła rękę z pomocą i wsparciem, jest bez przesady w wielkim stopniu zasługą ambasady w Warszawie i jej obecnego oraz byłego szefa Andrija Deszczyci.

Nawiasem mówiąc, w najbliższym czasie zostaną ogłoszeni nowi ambasadorowie Ukrainy w Chinach, Indiach i Brazylii. Według Dmytra Kuleby on już przedstawił nominacje ambasadorów w tych krajach prezydentowi do rozpatrzenia.

Wiktoria Chyrwa
Photo by Hunters Race on Unsplash

Facebook
Twitter
LinkedIn