Nie kapitulacja, ale też nie Plan Marshalla

5 maja 2025. Ukraińscy dziennikarze i eksperci analizują umowę surowcową podpisaną między Ukrainą a USA. Ukraińscy deputowani, którzy mają głosować nad dokumentem, domagają się raportu od kompetentnych urzędników – jaki wpływ będzie miałaumowa na Ukrainę teraz i po zakończeniu wojny.

Ukraińskie media i eksperci przeanalizowali międzyrządową umowę między Ukrainą a USA dotyczącą surowców i wyodrębnili kluczowe punkty. Najbardziej oczywiste – umowa potwierdziła strategiczny sojusz Kijowa i Waszyngtonu w momencie, gdy zainteresowanie kwestią ukraińską w USA jest zmienne. Jak zaznaczono w preambule dokumentu, chodzi o „długoterminowe strategiczne porozumienie między narodami i rządami”. To nie jest pakt obronny ani gwarancje na wzór Memorandum Budapeszteńskiego, ale wyraźny sygnał: USA postrzegają odbudowę Ukrainy jako sprawę własnego interesu politycznego.

Według byłego ministra spraw zagranicznych Pawła Klimkina, obecny dokument to wymuszony, ale pragmatyczny krok dla Ukrainy, a jednocześnie – wyraźne zwycięstwo polityczne Donalda Trumpa, ponieważ może on powiedzieć swoim wyborcom, że amerykańskie inwestycje w Ukrainę nie są daremne, lecz przynoszą korzyści dla amerykańskiej gospodarki. Dla Ukrainy taka umowa to szansa na „zakotwiczenie” amerykańskiego prezydenta we wspólnej sprawie, nawet jeśli decyzja została podjęta nie z altruistycznych pobudek.

Klimkin radzi, aby nie postrzegać sytuacji w kategoriach „wygrana–przegrana”, ponieważ istota tkwi w tym, że dzięki tej umowie Ukraina otrzymuje mechanizmy do kontynuowania amerykańskiego wsparcia, w tym wojskowego. Klimkin jednak zaznacza, że bez dodatkowych umów to ramowe porozumienie nie będzie działać – wszystko zależy od decyzji politycznych i dynamiki relacji z USA i Europą.

Z kolei ekspert wojskowy Ołeksandr Musijenko nazywa umowę o surowcach decydującym krokiem w kierunku strategicznego partnerstwa Ukrainy z USA. Podkreśla, że dla Waszyngtonu kwestia dostępu do metali ziem rzadkich od dawna stanowi element bezpieczeństwa narodowego, ponieważ, według ocen amerykańskich badaczy, w przypadku dużej wojny z Chinami przemysł obronny USA może napotkać krytyczny niedobór takich zasobów. W związku z tym współpraca z Ukrainą w tej dziedzinie automatycznie podnosi kwestię ukraińską do poziomu amerykańskiego interesu strategicznego. Musijenko podkreśla: od teraz bezpieczeństwo Ukrainy to część bezpieczeństwa USA, ponieważ chodzi nie tylko o gospodarkę, ale także o ich zdolność obronną.

Z ekonomicznego punktu widzenia, zdaniem ekspertów, umowa wygląda jednocześnie jako szansa i jako wyzwanie. Ukraina przekazuje do funduszu 50 proc. wpływów z tantiem za nowe licencje na wydobycie (a to – lit, uran, tytan, grafit, gaz, ropa naftowa). USA – dostarczają środki finansowe lub uzbrojenie. Taki model przypomina zasadę: Ukraina daje to, co ma – surowce; USA – to, co mają – technologie, kapitał i wagę geopolityczną.

Pojawiają się opinie, że ten balans jest wrażliwy.

Formalnie umowa przewiduje równość głosów obu stron w zarządzaniu funduszem, ale wkłady są bardzo różnego charakteru. Wkład finansowy Ukrainy – konkretny i obowiązkowy. Natomiast amerykański – warunkowy, „według uznania” i nie zawiera konkretnej kwoty ani harmonogramu. Eksperci słusznie zwracają uwagę, że to ryzyko. Ukraina podejmuje zobowiązania finansowe już teraz, podczas gdy USA mogą traktować przekazanie systemów obrony powietrznej jako „inwestycję” w partnerstwo, nawet jeśli nie ma to bezpośredniego efektu ekonomicznego dla Ukrainy.

Podobnie nie jest łatwo z ulgami podatkowymi: fundusz jest zwolniony z podatków w Ukrainie, a zatem znaczna część potencjalnych dochodów z surowców nie trafi bezpośrednio do budżetu. Czy to sprawiedliwe dla strategicznego inwestora? Tak. Ale czy będzie to sprawiedliwe dla obywateli, którzy finansują odbudowę państwa? To otwarte pytanie.

Najbardziej kontrowersyjny okazał się właśnie aspekt bezpieczeństwa. Dokument wyraźnie stwierdza, że żadne państwo, które wspierało agresję przeciwko Ukrainie, nie otrzyma dostępu do korzyści z odbudowy. To oznacza: kapitał rosyjski, nawet zamaskowany, będzie wykluczony z procedur zakupów, przetargów, aukcji.

I to, zdaniem ekspertów, ważny sygnał: USA uczestniczą w procesie nie tylko jako partner gospodarczy, ale jako gwarant „strefy sanitarnej” wokół zasobów. Zaletą umowy jest to, że mechanizmy ograniczeń są wyraźnie określone i mają bezpośrednią moc prawną.

Analitycy i dziennikarze zauważają, że mimo braku formalnych gwarancji bezpieczeństwa, umowa ustanawia zasadniczo ważne ramy. Pomoc wojskowa USA – teraz to nie tylko akt solidarności, ale wkład do wspólnego funduszu. I choć wygląda to bardziej na „formułę lojalności” niż na realną umowę o wspólnej obronie, sam fakt włączenia systemów obrony powietrznej i uzbrojenia do struktury kapitału funduszu – jest bezprecedensowy.

Inna kwestia – dlaczego w umowie nie ma żadnej wzmianki o arbitrażu ani realnym mechanizmie rozstrzygania sporów? Przewidziano jedynie „wzajemne konsultacje”. To – wyraźnie słaby punkt, zwłaszcza w sytuacji, gdy strony mogą mieć różne interpretacje praw do wydobycia, preferencji czy ochrony inwestora.

Podsumowując, eksperci zgodzili się, że umowa surowcowa – to nie jest „umowa o kapitulacji”, jak emocjonalnie napisał jeden z byłych urzędników. Ale też nie „Plan Marshalla”. To elastyczna, politycznie wyważona próba stworzenia ram dla inwestycji w strategicznie ważną dziedzinę – ukraińskie surowce. Innymi słowy, dokument otwiera drzwi do transformacji ukraińskiego sektora wydobywczego, modernizacji infrastruktury, konsolidacji partnerstwa z USA. Ale zawiera również szereg dysproporcji – od priorytetu jej postanowień nad prawem ukraińskim po brak arbitrażu.

Pozostaje pytanie, jak dokument będzie realizowany w praktyce. Według ambasador Ukrainy w USA Oksany Markarowej, oba kraje pracują nad tym, aby umowa jak najszybciej zaczęła obowiązywać, ponieważ „jej realizacja stanie się kluczowym wskaźnikiem w strategicznej współpracy obu krajów”.

Głosowanie nad ratyfikacją umowy o surowcach deputowani planują w czwartek, 8 maja, na nadzwyczajnym posiedzeniu. Jednak deputowani z opozycji nalegają na spotkanie z ministrami – uczestnikami grupy negocjacyjnej w USA. Interesuje ich nie tylko treść samego dokumentu, ale także techniczne załączniki z jego szczegółami, aby móc podjąć świadomą decyzję. Jako dodatkowy bodziec do pozytywnego głosowania prezydent Wołodymyr Zełenski zaproponował pozbawienie amerykańskich wiz tych deputowanych, którzy nie zagłosują za ratyfikacją umowy.

Wiktoria Czyrwa
Image by Gerd Altmann from Pixabay

Facebook
Twitter
LinkedIn