7 sierpnia 2024. W Ukrainie może pojawić się tak zwany „zły bank”. Z taką inicjatywą wystąpił przewodniczący Komisji Finansów, Polityki Podatkowej i Celnej Rady Najwyższej, Danyło Hetmancew. Według niego rozwiązałoby to problem udziału kredytów niepracujących – NPL. Czy wszyscy popierają tę inicjatywę i co na to sami bankierzy?
„Taka specjalistyczna instytucja może zostać utworzona na bazie jednego z małych banków, który z powodu sankcji niedawno przeszedł na własność państwa, być może przy dodatkowym udziale darczyńców. Jej główną misją jest przejęcie na swój bilans z pewnym dyskontem całości lub większości bieżących i przyszłych wojennych NPL w celu dalszego pasywnego lub aktywnego zarządzania takimi aktywami stresowymi” – powiedział Hetmancew.
W rzeczywistości problem dużego udziału kredytów niepracujących powstał w czasie pełnowymiarowej inwazji. Ponad jedna trzecia kredytów jest przeterminowana o trzy miesiące lub więcej. Taka tendencja może mieć negatywne skutki dla systemu bankowego. Już teraz banki nie osiągają planowanych dochodów i tracą pieniądze.
Statystyki są pesymistyczne: od 2022 roku portfel kredytów niepracujących wzrósł o 37 procent. W liczbach to 113 mld UAH. Co więcej, 90 proc. tego wzrostu stanowią kredyty dla przedsiębiorstw.
Przyczyny tego stanu rzeczy są oczywiste: pogorszenie sytuacji finansowej kredytobiorców, uszkodzenie lub nawet utrata aktywów w wyniku wojny. W rezultacie NPL negatywnie wpływają na bilanse banków i ograniczają kredytowanie. Jednak pomysł stworzenia „złego banku”, który miałby akumulować wszystkie toksyczne aktywa, jak dotąd nie spotkał się z jednogłośnym poparciem w środowisku bankowym. NBU jeszcze nie zareagował na inicjatywę Hetmancewa. A wielu ekspertów uznaje problem jako całość, ale zauważają, że „zły bank” go nie rozwiąże.
Jeśli przyjmie się propozycję szefa odpowiedniej komisji Rady Najwyższej, może to doprowadzić do negatywnych skutków dla sektora bankowego jako całości. Ratowanie jednych banków i odmowa innym wpłynie na konkurencję rynkową i sprzyjać będzie wpływowi państwa na prywatny segment sektora bankowego, uważają eksperci.
Do takiego wniosku analitycy doszli, ponieważ trzy czwarte wszystkich NPL skoncentrowanych jest w bankach państwowych. Od dawna są one zarezerwowane, więc nie mogą wywierać presji na kapitał. Dlatego eksperci uważają pomysł stworzenia jakiejś specjalistycznej struktury do sanacji za przedwczesny. Utworzenie złego banku bez towarzyszących reform, nawet jeśli poprawi sytuację z kredytami niepracującymi, to tylko w krótkiej perspektywie.
Jeśli nie zagwarantuje się odpowiedniej kontroli ze strony regulatora, nie można wykluczyć, że może to stać się narzędziem dla nierzetelnych dłużników do odkupienia własnego zadłużenia z dużym dyskontem. Analitycy widzą w tym duże ryzyko i opowiadają się za wprowadzeniem takich mechanizmów kontroli, które stałyby się barierą dla wykupu przez byłych właścicieli aktywów zabezpieczających. Bankierzy twierdzą, że nie zaszkodziłoby opracowanie środków zapobiegawczych przeciwko ryzykownym operacjom kredytowym. I to nie będzie prowadzić do ponownego wzrostu poziomu kredytów niepracujących w przyszłości.
Bardziej celowe byłoby stworzenie wyspecjalizowanej instytucji państwowej, która mogłaby odkupować NPL od banków. Wcześniej należy szczegółowo przeanalizować wszystkie kryteria dotyczące kwoty, zakresu zabezpieczenia, specyfiki pożyczkobiorcy itp. Banki mogłyby otrzymać jakąś kwotę za kredyty niepracujące, a różnicę zaliczyć na straty. Jednak i w takiej inicjatywie nie wszystko jest jednoznaczne. Ponieważ ostatecznie wszystkie koszty ponosi państwo.
Nawiasem mówiąc, pomysłu stworzenia „złego” banku nie można uznać za nowość. Ukraina miała takie doświadczenie już w odległym 2011 roku, kiedy udział kredytów niepracujących wynosił zaledwie 15 procent. Wówczas przy wsparciu NBU ogłoszono utworzenie takiej struktury. Był to Rodovid Bank, który nie przetrwał długo w nowej formie. Ministerstwo Finansów odmówiło świadczenia sanacji banku w 2016 roku.
Dlaczego wtedy pomysł się nie sprawdził, nie jest do końca wiadomo. Eksperci twierdzą, że na poziomie prawnym nie udało się stworzyć realnych mechanizmów przekazywania i realizacji niepracujących aktywów banków sektora państwowego. Co nie sprzyjało efektywnemu funkcjonowaniu banku sanacyjnego. I jeszcze jeden powód, dla którego pomysł się nie przyjął: zaczęła działać równoległa struktura – Fundusz Gwarantowania Depozytów Osób Fizycznych (FGFO), który przejął na siebie funkcje rozwiązywania problemów z toksycznymi aktywami.
Jeśli inicjatywa Hetmancewa zostanie poparta przez parlamentarzystów, możliwe jest, że zostanie ona poparta dokumentem regulującym tworzenie „złego banku”. Jednak biorąc pod uwagę reakcję bankierów i ekspertów, jest jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić.
Wiktoria Czyrwa
Obraz Rudy and Peter Skitterians z Pixabay