Kryzys parlamentarny?

25 marca 2024. Prace ukraińskiego parlamentu są praktycznie sparaliżowane. W marcu Rada Najwyższa pracowała nie dłużej niż 8 godzin. Dzieje się tak pomimo faktu, że dziesiątki kwestii wymagają ścisłego rozpatrzenia przez ustawodawcę. Rząd i opozycja nadal oskarżają się nawzajem o zakłócanie posiedzeń, a deputowani masowo rezygnują z mandatów. Jaki jest zakres i przyczyny kryzysu w Radzie Najwyższej?

Szef frakcji Sługa Ludu Dawid Arakhamia ostrzegał przed zbliżającym się kryzysem na początku roku. Wyjaśnił, że otrzymał 17 rezygnacji od członków swojej frakcji. Ale jest wiele osób w innych frakcjach, które chcą pójść w ich ślady. Według źródeł ze wszystkich frakcji parlamentarnych, lwia część obecnego składu Rady nie miałaby nic przeciwko rezygnacji.

De iure „monowiększość” ma obecnie 235 deputowanych. Jednak de facto stale uczestniczy w pracach 170-180 posłów. Z pozostałych 55-65 deputowanych, 17 należy do grupy Dmytro Razumkowa, który skutecznie sabotuje sesje plenarne od czasu odwołania go ze stanowiska przewodniczącego Rady Najwyższej.

W marcu 2024 r. Rada Najwyższa Ukrainy zebrała się w sumie na trzy dni, czyli osiem i pół godziny, a zapowiedziane posiedzenia są stale odwoływane lub przekładane, powiedział Roman Lozynskyi, wojskowy i członek frakcji Gołos. Oświadczył, że deputowani od siedmiu miesięcy blokują i nie rozpatrują projektu ustawy o wspieraniu sił bezpieczeństwa i obrony kosztem samorządu lokalnego. Projekt ustawy o pozbawieniu zdrajców i kolaborantów odznaczeń państwowych i tytułów nie był rozpatrywany od prawie dwóch lat. Nie przeprowadzono skutecznego głosowania w celu pozbawienia mandatów członków rad lokalnych z zakazanych partii. Według Romana Lozynskiego, kwestie te są swoistym testem dla parlamentu, który ten pospiesznie oblewa. Ponieważ ta Rada Najwyższa nie jest w stanie podejmować wszystkich ważnych decyzji, które są ważne i oczekiwane prze opinię.

Dlaczego teraz, w trzecim roku pełnoskalowej wojny, deputowani wykazują tak karygodną obojętność w kwestii przyjęcia niezbędnych ustaw? Posłanka Olha Wasylewska-Smahliuk z partii Sługa Ludu próbowała spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. 

„Posłowanie przestało być dochodowym zajęciem. Nawet ci, którzy postrzegali mandat jako inwestycję w handel przyszłym wpływem, rezygnują z pełnienia funkcji. Czyż to nie jest osiągnięcie obecnej kadencji? Immunitet został zniesiony, zwalczono naciśnięcie przycisku za kogoś, zneutralizowano inicjatywy lobbingowe, zaostrzono odpowiedzialność za kłamstwa w deklaracjach, uczyniono ich dożywotnio osobami politycznie eksponowanymi (PEP). Teraz dla biznesmenów-polityków jest nieopłacalnie i bardzo trudno. Pojechać na negocjacje z partnerami – potrzebna zgoda na wyjazd od przewodniczącego Rady Najwyższej. Pojechać na wypoczynek – uczestnik skandalu na Malediwach. Złożyć prawdziwą deklarację – uczestnik śledztwa antykorupcyjnego. Złożyć nieprawdziwą – uczestnik postępowania karnego. Same kłopoty. Dlatego oczekuje się masowej rezygnacji posłów z pełnienia mandatów”.

Eksperci analizujący kryzys parlamentarny zauważają, że głównym powodem niechęci do podejmowania decyzji niezbędnych dla kraju w czasie wojny są pieniądze.

Era kopert z „dotacjami” w dolarach skończyła się wraz z początkiem rosyjskiej inwazji. Deputowani zubożeli- bo jak żyć za około tysiąc dolarów miesięcznie oficjalnej pensji… Dzieje się tak pomimo faktu, że większość ukraińskich emerytów żyje za trzy tysiące hrywien miesięcznie.

Analityk polityczny Ihor Reiterovych uważa natomiast, że chęć rezygnacji wynika przede wszystkim z ujawnienia deklaracji majątkowych, ponieważ „wielu z deputowanych stoi teraz przed bardzo interesującym pytaniem, jak wyjaśnić wszystko, co znajdzie się w tych deklaracjach. Biorąc pod uwagę, że przez ostatnie dwa lata, a właściwie dwa lata wojny, żyli z jednej pensji i logicznie musieli stracić część swojego majątku, wielu z nich pozycjonuje się jako wielcy ochotnicy lub asystenci Sił Zbrojnych Ukrainy, a sytuacja może być diametralnie odwrotna”.

Kolejną przyczyną rezygnacji jest fakt, że większości deputowanych, szczególnie z partii rządzącej, bardzo nie spodobał się pomysł zakazu wyjeżdżania w podróży zagraniczne. I to, że delegacje kontroluje osobiście prezydent Wołodymyr Zełenski. Obecnie Bankowa przekształciła kwestię przekraczania granicy w system kija i marchewki dla swoich podwładnych. I wielu to się nie podoba. Co więcej, przekształciło się to w sabotaż w sali Rady Najwyższej, który pogłębia się niemal co tydzień.

Zgodnie z konstytucją, ukraiński parlament jest ważny, jeśli składa się co najmniej z dwóch trzecich pełnego składu. W praktyce oznacza to co najmniej 300 deputowanych. W obecnych trendach w parlamencie nikt nie da gwarancji, że po pewnym czasie posłów nie zostanie mniej niż ta liczba.

„Nie mamy nigdzie zapisane, co robimy podczas wojny, jeśli parlament staje się niezdolny lub nieuprawniony do działania. I to jest poważne zagrożenie. Podczas stanu wojennego Ukraina nie może przeprowadzić demokratycznych wyborów parlamentarnych, które w normalnych okolicznościach miałyby się już odbyć w październiku 2023 roku. Faktycznie, Rada Najwyższa teraz działa w warunkach przedłużonych uprawnień, ale jak długo to wszystko potrwa, nie wiadomo” – deklaruje członek zarządu Centrum Reform Polityczno-Prawnych Julia Kyryczenko.

Zwróciła uwagę na fakt, że prawo stanowi jedynie, że obecny parlament powinien pracować do pierwszej sesji następnego zjazdu, który zostanie wybrany po zakończeniu wojny. Nie wiadomo jednak, kiedy wojna się zakończy. A prędzej czy później zmniejszenie liczby deputowanych może stać się problemem dla Ukrainy. Ukraiński parlament już teraz ma historycznie niską liczbę deputowanych, tylko 401 zamiast 450. Potwierdził to przewodniczący Rady Najwyższej Rusłan Stefańczuk.

Aby w jakiś sposób odwrócić uwagę od kryzysu w Radzie Najwyższej, jej szef powiedział: „Naprawdę chciałbym, aby sprawy polityczne, walki polityczne, zostały na czas pokoju. Parlament zawsze był miejscem dyskusji, ale w czasach wojny uważam, że Rada Najwyższa powinna być platformą jedności i demonstracji jedności dla całego społeczeństwa”.

Wiktoria Czyrwa

Facebook
Twitter
LinkedIn