Problemem popyt na zboża a nie Ukraina

15 lutego 2024. „W przypadku zbóż widać wyraźnie, że wprowadzona w połowie kwietnia ubiegłego roku blokada ukraińskiego importu nie miała wpływu na ceny w Polsce, które od tego czasu spadły o 30%” – pisze na swoim blogu Mirosław Marciniak, analityk rynku zbóż i oleistych z InfoGrain.

Marciniak przypomina: „Już od początku sezonu zwracałem uwagę na pogarszającą się kondycję finansową największych importerów zbóż (zwłaszcza w Afryce i na Bliskim Wschodzie). W swoich raportach wskazywałem na komfortowy światowy bilans kukurydzy, a przede wszystkim na ogromne nadwyżki pszenicy w Rosji, która zdominowała handel w pierwszej połowie sezonu i która wciąż pozostaje bezkonkurencyjna na rynkach światowych.

Tak więc, to nie Ukraina jest największym problemem, a słabnący popyt na zboża (także w Europie) i bardzo duże nadwyżki u kluczowych eksporterów, zwłaszcza w Rosji, z którą UE musi konkurować o te same rynki zbytu. A należy pamiętać, że w bieżącym sezonie nadwyżka pszenicy w UE wynosi aż 36 mln ton. Nadwyżka zbóż w Polsce w bieżącym sezonie szacowana jest na 13 mln ton, z czego do końca listopada wyeksportowano 5.5 mln ton. A od grudnia widać wyraźny spadek tempa eksportu, będący pochodną braku konkurencyjności na rynkach światowych (dziś porty pracują na 60% swoich zdolności)”.

Według analityka z InfoGrain uszczelnienie granicy nie zmieni w istotny sposób sytuacji na rynku zbożowym. Jego zdaniem dopłaty do zbóż i nawozów są powieleniem polityki poprzedniego rządu, która też nie rozwiązała problemu. „Potrzebne są rozwiązania systemowe, inwestycje w infrastrukturę. Mowa nie tylko o portach (tam na szczęście działa kapitał prywatny, który zwiększa zdolności przeładunkowe), lecz przede wszystkim o kolei. Dziś różnica kosztów transportu z południa Polski do portów między koleją a samochodami wynosi 40-50 zł, które mogłyby zostać w kieszeni rolnika. Straciliśmy już dwa lata, w trakcie których można było dokonać odpowiednich inwestycji – najlepszym przykładem jest Rumunia, która wykorzystała środki unijne na rozwój dróg, kolei czy portów, z których będzie korzystać przez kolejne lata”- pisze Mirosław Marciniak.

I podsumowuje swoje rozważania następującymi słowami:

 „spadki cen zbóż w Polsce są pochodną sytuacji na rynkach światowych (od żniw pszenica na giełdach CBOT i MATIF potaniała o 25%), a nie importu ukraińskich zbóż, który w połowie kwietnia 2023 roku został zablokowany. W mojej ocenie rolnicy powinni lepiej rozkładać ryzyko związane ze sprzedażą zbóż (temu zagadnieniu poświęcone są moje wykłady w ramach konferencji <<Kierunek Innowacja>> organizowanych przez redakcję Farmer), a politycy skupić się na rozwiązaniach systemowych”.

Red.
Photo by Richard Bell on Unsplash

Facebook
Twitter
LinkedIn