12 października 2023. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski złożył dość kontrowersyjne oświadczenie. Zapowiedział, że po zakończeniu wojny nie będzie kandydował na stanowisko głowy państwa. Jeśli jednak wybory odbędą się w czasie wojny, będzie w nich uczestniczył. Analitycy i politolodzy różnie postrzegali stanowisko Zełenskiego. A opinię publiczną po raz kolejny zaniepokoiła informacja o możliwości przeprowadzenia wyborów w stanie wojennym.
Sam Wołodymyr Zełenski zauważył, że „wybory w Ukrainie to skomplikowana historia”. Jeśli parlament i rząd „rozwiążą wyzwania związane z tymi wyborami, wówczas będą mogły się odbyć”. Zarówno politolodzy, jak i ogół społeczeństwa dostrzegli w tym stwierdzeniu jeszcze więcej intrygi.
Opinia publiczna co do prawdopodobieństwa wyborów jest dość krytyczna. Przeprowadzanie wyborów bez udziału tych, którzy bronią kraju na froncie, jest rodzajem cynizmu. Wybory bez przejrzystego mechanizmu głosowania dla osób przebywających za granicą i przy braku aktualnego rejestru z pewnością nie są wyborami, tylko imitacją. Analitycy zauważają, że w czasie wojny nie będzie możliwe zapewnienie bezpieczeństwa w lokalach wyborczych, a tym bardziej w strefie frontowej. Dostęp kandydatów do środków masowego przekazu pozostaje kwestionowany. Jednak nadal wiele kwestii wymaga wyjaśnienia legislacyjnego.
Ponadto większość strategicznych partnerów zachodnich wielokrotnie stwierdzała, że nie widzi pilnej potrzeby przeprowadzania wyborów w stanie wojennym. Wyjątkiem wydaje się stwierdzenie przewodniczącej Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Tiny Cox: „Nie będzie żadnych skarg na Ukrainę, jeśli wybory nie będą doskonałe. Ale jeśli nie zorganizujecie wyborów, wszyscy będą mieli do was pytania. Demokracja to oczywiście nie tylko wybory. Ale bez wyborów demokracja jest niemożliwa”.
Eksperci z kolei podkreślają, że w obecnym składzie parlamentu na pewno nie będzie wystarczającej liczby głosów do ustanowienia jakichkolwiek wyborów. A w połowie września ponad 100 ukraińskich organizacji społecznych podpisało się pod oświadczeniem przeciwko przeprowadzaniu wyborów w stanie wojennym, nazywając wszelkie wypowiedzi na ich temat manipulacją.
Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Oleksij Daniłow powiedział: „Przeprowadzenie wyborów w warunkach, w jakich znajduje się nasz kraj, jest kwestią wewnętrznej destabilizacji. Dlaczego? Czym są przede wszystkim wybory? To rywalizacja platform, to wielka debata, a w niej ustalenie, dokąd kraj powinien zmierzać. Mówimy o wyborach do Rady Najwyższej i wyborach prezydenckich. Czy można sobie wyobrazić, jak takie dyskusje będą się rozwijać w stanie wojny?”.
Dyskusje na temat przeprowadzenia wyborów na Ukrainie rzeczywiście trwają od ponad miesiąca. Przed rosyjską inwazją oczekiwano, że w Ukrainie odbędą się kolejne wybory parlamentarne jesienią 2023 r., a prezydenckie w marcu 2024 r. Rzeczywistość jednak się zmieniła i powinna być brana pod uwagę
Choć szef Komitetu Wyborców Ukrainy Oleksij Koszel nie wyklucza, że władze przyjmą wystarczająco ryzykowny scenariusz i rozpiszą wybory, czyli podejmą tzw. decyzję polityczno-prawną i zlekceważą normy Konstytucji. „Nie bez powodu pan Stefanczuk przedstawił swoją interpretację Konstytucji Ukrainy i stwierdził, że przeprowadzenie wyborów jest możliwe, gdyż Konstytucja tego wprost nie zabrania. Istnieje ryzyko, że część społeczeństwa może postrzegać wybory jako nielegalne”.
„Z prawnego punktu widzenia możliwe jest przeprowadzenie wyborów prezydenckich, jednak ponownie pojawiają się pytania o bezpieczeństwo wyborców w Ukrainie i trudności w organizacji głosowania za granicą” – mówi Julia Kyryczenko, współprzewodnicząca Rady Ratunkowego Pakietu Reform. I dodaje, że tak czy inaczej trzeba słuchać opinii publicznej.
„Nie ma lepszego mechanizmu destabilizacji kraju od wewnątrz niż przeprowadzenie wyborów już teraz” – powiedział prezes zarządu Fundacji De Jure Mychajło Żernakow. Jego zdaniem ograniczenia praw w stanie wojennym istnieją po to, aby jak najbardziej skonsolidować społeczeństwo. Nakłonienie Ukrainy do przeprowadzenia teraz wyborów może być polityczną grą agresora – przekonują politolodzy. Podkreślają, że Ukraina powinna lepiej komunikować niemożność przeprowadzenia wyborów właśnie ze względów bezpieczeństwa. Na przykład poprzez ankietowanie obywateli.
Socjolodzy zbadali nastroje społeczne dotyczące nadchodzącej zmiany władzy. W swoich ostatnich badaniach Centrum Razumkowa wśród wielu pytań pytało obywateli Ukrainy o ich stosunek do idei zmiany rządu w czasie wojny, czyli decydowania o wyborach.
Jedynie 15 proc. respondentów pozytywnie ocenia pomysł przeprowadzenia wyborów krajowych na Ukrainie przed zakończeniem wojny, prawie dwie trzecie (64 proc.) jest kategorycznie przeciwne, a 21 proc. nie ma zdania.
Wspomniane badanie uwydatniło kolejny problem – spadek zaufania do władz. Tak wygląda ocena zaufania społeczeństwa do różnych instytucji.
Największym zaufaniem cieszą się Siły Zbrojne Ukrainy – ufa im 93 proc. respondentów. Jednostkom ochotniczym – 85 proc., wolontariuszom – 84 proc., Państwowej Służbie Sytuacji Nadzwyczajnych – 83%, Gwardii Narodowej – 81%, Państwowej Służbie Granicznej – 76,5 procent. Zaufanie do prezydenta jest również dość wysokie – 72 procent. Ponadto 71 procent ufa Ministerstwu Obrony Narodowej, 66 proc. SBU, 60,5 proc. organizacjom publicznym, 59 proc Cerkwi, a 57 proc. policji.
Większość respondentów wyraża nieufność do partii politycznych (74 proc.), urzędników (72 proc.), systemu sądownictwa (70 proc.), Rady Najwyższej Ukrainy (64 proc.), prokuratury (61 proc.), rządu Ukrainy (60 proc.), banków komercyjnych (59 proc.). Niski poziom zaufania dotyczy także do organów antykorupcyjnych – ufa im trochę więcej niż połowa kraju: Narodowemu Biuru Antykorupcyjnemu ufa 53 proc., Wyspecjalizowanej Prokuraturze Antykorupcyjnej i Krajowej Agencji ds. zapobiegania korupcji odpowiednio po 52 procent respondentów.
Wiktoria Czyrwa
Photo by Element5 Digital on Unsplash