Test wytrzymałości UE

18 kwietnia 2023. Uwaga: tekst powstał przed zakończeniem rozmów polsko- ukraińskich w Warszawie. Decyzja sześciu państw europejskich o zakazie tranzytu ukraińskich produktów rolnych wygląda nieco dziwnie, biorąc pod uwagę, że otwarcie rynku zainicjowała Unia Europejska. Jednak teraz Kijów będzie musiał podjąć kroki, aby zaradzić tej sytuacji.  Ukraina nie będzie zaskarżała tych decyzji i ma nadzieję na pokojowe rozwiązanie konfliktu zbożowego.

Ministerstwo Polityki Agrarnej i Żywności Ukrainy zapewnia, że nie ma dumpingu cen ukraińskich produktów rolnych na rynku polskim i innych rynkach sąsiednich. Przecież cena nie jest ustalana przez ukraińskich rolników czy eksporterów. Kształtuje się ona pod wpływem światowych cen zbóż. A eksperci twierdzą, że nie chodzi o wolumeny, które mogłyby doprowadzić do upadku rynku europejskiego. Na przykład w ubiegłym roku do Polski sprzedano 700 tys. ton pszenicy i nieco ponad 1 mln ton kukurydzy.

Denys Marchuk, wiceprzewodniczący Ukraińskiej Rady Agrarnej, uważa, że wpływ ukraińskiego zboża na polski i inne sąsiednie rynki jest mocno przesadzony. „Generalnie wygląda na to, że obniżając cenę swoich produktów, ktoś chce otrzymać pewne dotacje z Brukseli” – uważa ekspert. Podsumowuje, że rolnicy w krajach Europy Wschodniej są podatni na argumenty zarówno ze strony krajowych podmiotów politycznych, jak i państw trzecich. A stroną trzecią, zdaniem części analityków, może być Rosja, która nie jest zainteresowana dobrymi stosunkami Ukrainy i Polski.

Trudno wykluczyć, że problem nie byłby tak dotkliwy, gdyby ukraińscy eksporterzy ściśle przestrzegali warunków tranzytu zboża. Prawdopodobnie wiele partii zboża, które pierwotnie miały być wysłane do krajów trzecich, z różnych powodów zostało sprzedanych w Polsce. Wyjaśnienie tego zjawiska jest proste: to niższe koszty logistyczne i znacznie szybszy przepływ produktów. Powodem jest m.in. to, że europejska infrastruktura, zwłaszcza portowa, nie była gotowa do obsługi takiej ilości ładunków.

Eksperci szacują, że polski system logistyczny może w ciągu roku przetransportować tylko taką ilość zboża, jaką Ukraina może wyeksportować w ciągu miesiąca. W rezultacie w polskich portach tworzą się ogromne kolejki. W związku z tym produkty muszą być gdzieś przechowywane. To wywiera dodatkową presję na zdolności magazynowe i elewatory.

Nie jest wykluczone, że niektóre partie surowców rolnych zostały przywiezione z Ukrainy z zamiarem ich sprzedaży w Polsce, na Słowacji czy w Rumunii, choć w dokumentach towar mógł figurować jako tranzytowy. Wiele polskich firm nie dbało jednak zbytnio o interesy swoich rolników i chętnie kupowało tanie ukraińskie zboże.

W ten czy inny sposób Ukraina powinna pójść na kompromis, odmawiając sprzedaży swojego zboża na terytorium Polski, ale powinna nalegać na niezakłócony tranzyt do krajów trzecich przy zachowaniu deklarowanych ilości.

„Z punktu widzenia planowania strategicznego państwa na pewno nie powinniśmy tracić poparcia sąsiadów, zwłaszcza Polski. Zwracanie partnerów przeciwko sobie nie jest najmądrzejszym posunięciem. Decyzja o wprowadzeniu ograniczeń nie jest łatwa. Bo nasi rolnicy i eksporterzy mają swoje interesy, których państwo musi bronić. Ale musimy wysłać jasny sygnał do naszych partnerów, że jesteśmy gotowi rozmawiać z nimi na te wszystkie trudne tematy” – powiedziała Olga Trofimtseva, ambasador MSZ do zadań specjalnych.

Dziś nie jest czas, żeby szukać winnych. To czas na szukanie odpowiedzi na pytanie: co robić? Oleksiy Kushch, ekonomista i analityk finansowy, wyraża swoje zdanie: „Gabinet Ministrów powinien rozpocząć negocjacje z Komisją Europejską w celu umożliwienia Ukrainie wolnego handlu na rynku europejskim z powodu strat wojennych” – mówi Oleksiy Kushch. Nie będzie to jednak łatwe do osiągnięcia – ostrzega ekspert. Jednocześnie odwołuje się do dawnych doświadczeń europejskich, gdy takie preferencje przyznano takim krajom jak Bangladesz czy Kambodża. Te ostatnie odpowiedziały zalewając Europę tanią żywnością i towarami przemysłu lekkiego. Trzeba jednak pamiętać o jednym: ani Bangladesz, ani Kambodża, w przeciwieństwie do Ukrainy, nie stoją na czele obrony wartości cywilizowanego świata.

Można mieć nadzieję, że Bruksela znajdzie argumenty, by przekonać Warszawę i innych do powstrzymania się od kroków szkodzących ukraińskiemu eksportowi. „To poważny sygnał dla ukraińskiego rządu, który marzy, by nasi partnerzy przeznaczyli miliardy na powojenną odbudowę i wsparli ukraiński budżet” – powiedziała Iryna Gerashchenko, współprzewodnicząca frakcji Solidarności Europejskiej.

Oleh Nivievsky, wiceprezes ds. edukacji ekonomicznej w Kijowskiej Szkole Ekonomicznej, zapewnia, że całą ta sytuacja to test wytrzymałości dla UE. Po to właśnie jest Unia, żeby działać jako jedność” – dodał.

Wiktoria Czyrwa

Facebook
Twitter
LinkedIn