Barynowa: decentralizacja jest drogą do zwycięstwa

5 marca 2023. Już rok, jak cały nasz kraj żyje w warunkach strasznej wojny. Wojna, która podzieliła życie każdego z nas na „przed” i „po”, która pochłonęła setki tysięcy istnień ludzkich, zniszczyła setki tysięcy losów, tysiące szkół, przedszkoli, szpitali, budynków mieszkalnych, mieszkań, setki kilometrów dróg. Ale ta wojna nie zniszczyła naszej niepodległości, pragnienia wolności i naszej wiary.

Pamiętam, jak to wszystko się zaczęło. 23 lutego, w Kijowie, obchodziliśmy rocznicę utworzenia Kijowskiej Szkoły Administracji Publicznej im. S. Niżnego, która zgromadziła ponad 700 uczestników. Rozmawialiśmy o perspektywach rozwoju Ukrainy, o wyzwaniach, przed którymi stoimy, bardzo ostrożnie o możliwych zagrożeniach. Tego wieczoru podnieśliśmy 700 flag Ukrainy, które każdy z nas zabrał tego wieczoru do domu. Poszliśmy spać szczęśliwi.  Ranem 24 lutego planowałam rozpocząć kurs „Efektywna wspólnota” i dlatego tej nocy szefowie wspólnot terytorialnych z różnych regionów Ukrainy jechali do nas, do Kijowa.

O 5. rano mój mąż i ja obudziliśmy się, ktoś właśnie wyłamywał drzwi. Był to mój kolega i przyjaciel Wiktor Nesterenko, który dzień wcześniej przyjechał z Charkowa, aby przygotować się do naszego wspólnego wydarzenia. Krzyczał, że wojna i Charków, gdzie pozostała jego rodzina, jest już bombardowany. Nie mogłam w to uwierzyć.  Pierwszą myślą jest ostrzeżenie wszystkich szefów społeczności, którzy jechali do Kijowa, ponieważ może to być niebezpieczne, aby zawrócić ludzi i odwołać imprezę.  Ale chciałam też pojechać do Charkowa, ponieważ moją pierwszą myślą było to, że jest tam moja matka. Moja matka mieszkała w Charkowie.

Każdy Ukrainiec ma swoją skomplikowaną historię tamtego dnia. Najwyraźniej nie byliśmy na to przygotowani psychicznie, ale byliśmy zmuszeni się zjednoczyć i walczyć, kto mógł. 

Ale teraz, rok później, mogę śmiało powiedzieć – jestem dumna z naszych Sił Zbrojnych, z naszych facetów, którzy bronili nas i chronili przed orkami, czasami, niestety, za cenę ich życia. Jestem dumna z tysięcy wolontariuszy, moich kolegów i przyjaciół, którzy dzielnie walczyli przez te 370 dni.

Jako osoba, która poświęciła ostatnie 7. lat swojego życia decentralizacji i reformie samorządu lokalnego, w tym w obwodzie charkowskim, który jako jeden z pierwszych spotkał wroga, jestem dumna z naszych szefów społeczności, pracowników samorządowych, którzy w tej bardzo trudnej obronie koordynowali wszystkie działania na swoich terytoriach – zapewnili ewakuację ludzi, pomoc Siłom Zbrojnym Ukrainy. Z robili wszystko, co możliwe i niemożliwe.  A te pierwsze godziny i dni w takich regionach jak Charków, Sumy, Kijów, Chersoń, Zaporoże, Czernihów były bardzo trudne. Nikt nie wiedział dokładnie, co robić, ale trzeba to było zrobić natychmiast, nie czekając na polecenia z góry!

I to właśnie to przywództwo, przywództwo szefów społeczności lokalnych w całej Ukrainie, które wzrosło dzięki decentralizacji, w tych pierwszych i innych dniach, pozwoliło nam przetrwać i uratować kraj. Szefowie wspólnot opowiadali się nie za życiem, ale za śmiercią.  Nie wyjechali, ale pozostali, aby zapewnić pracę infrastruktury, zostali z ludźmi, szukali pomocy. W tym czasie nie myśleli swoim bezpieczeństwie oraz bezpieczeństwie swoich bliskich, ale o bezpieczeństwie i ochronie ludzi, którzy powierzyli im zarządzanie.

Nigdy nie zapomnę, jak jeden z szefów wspólnot powiedział mi, że „jak może odejść i opuścić swój lud? Możemy odejść stąd tylko wszyscy”. Jakże dumna byłam z jednej strony i przerażana z drugiej strony słysząc te słowa.

Dlatego dzisiaj, po roku straszliwych prób z ogniem, ciągłymi atakami rakietowymi, niszczeniem obiektów, w które zainwestowano duszę i pieniądze społeczności, groźbami fizycznego zniszczenia, jestem dumna z naszego ukraińskiego samorządu lokalnego. Przede wszystkim dumna jestem z naszych dzielnych liderów – kobiet.

Z Marii Czernienko – szefowej Rogańskiej Hromady, która prowadziła swoją społeczność dosłownie na linii frontu, przez ponad miesiąc, dopóki wróg nie zatrzymał się, nie dochodząc do Charkowa.  Halyna Minajewa, burmistrzyni miasta Czuhujiw, która osobiście zarządzała oporem społeczności, przyjęła znaczną liczbę przesiedleńców, zapewniła działanie infrastruktury krytycznej, stale szukała pomocy dla mieszkańców i nadal to robi. Olha Michajłowa, starosta Kamienieckiego Okręgu w Hromadzie Czuhujiw, która stale była na samorządowym posterunku, wspierała mieszkańców i przekazywała im informacje.  Jestem dumna z Olgi Kozyriewej – sołtysa wsi Pietropawłowsk w Rejonie Kupiańskim, której orkowie spalili samochód i zagrozili fizyczną rozprawą. Z Iryny Karabut – „głowy” Krasnokutska, która przyjęła do społeczności ogromną liczbę przymusowo przesiedlonych ludzi, codziennie pomaga Siłom Zbrojnym, każdego dnia inspiruje mieszkańców i nas wszystkich do walki, nigdy się nie poddaje i nawet w tak trudnym czasie nadal stymuluje rozwój gospodarczy społeczności, szuka nowych możliwości, puka do wszystkich drzwi.  

Jestem również dumna z mężczyzn- szefów lokalnych społeczności, którzy jako jedni z pierwszych spotkali okupantów.  To Giennadij Zagarujko – „głowa” Oskilskiej społeczności, który w 2018 roku, podczas wyjazdu dla sołtysów zorganizowanego przez nasze Centrum Rozwoju Samorządu Lokalnego i Polsko-Ukraińską Izbę Gospodarczą na Baltic Business Forum, zapytał jednego z polskich ministrów RP o perspektywę członkostwa Ukrainy w UE. Gdybyśmy wtedy wiedzieli, jak szybko może się to stać rzeczywistością!  Ale jakim kosztem!  Giennadij niezłomnie zarządzał społecznością i walczył o Ukrainę – pomagał ewakuować ludzi, dostarczał żywność. Następnie został zmuszony do opuszczenia terytorium z powodu zagrożenia życia, ale zdalnie kontynuował zarządzanie procesami, codziennie nagrywał wiadomości wideo dla mieszkańców i podtrzymywał ich morale.  Jestem dumna z Wiktora Tereszczenki sołtysa wsi Wielki Burłuk, która znajduje się tuż przy granicy z Federacją Rosyjską, dokąd rosyjski sprzęt wjechał w nocy 24 lutego. Ale społeczność oparła się okupacji, odradza się i planuje swój rozwój. 

Ta lista samorządowców – bohaterów jest bardzo długa.

Jestem dumna i wyrażam wdzięczność szefom społeczności z różnych regionów Ukrainy, którzy przez cały ten czas pomagali Siłom Zbrojnym Ukrainy i przybliżali nasze zwycięstwo. Przyjęli ogromną liczbę migrantów, rozwiązali trudne problemy, walczyli z napastnikami, zapewnili działanie infrastruktury krytycznej w warunkach całkowitego blackoutu, nieustannie poszukują środków na rozwój i pracują nad utrzymaniem lokalnej gospodarki.  Ale, szczerze i obiektywnie – były też takie „głowy”, które zdradziły nas wszystkich i Ukrainę! Jest ich bardzo mało, na szczęście kilka. Nawiasem mówiąc, spodziewałam się tego po niektórych szefach społeczności regionu Charkowa, ponieważ już w czasach reform i łączenia hromad pokazali swoje prawdziwe oblicze w pewnych sytuacjach…

Mogę śmiało powiedzieć, że decentralizacja naprawdę pomogła nam przetrwać obecną próbę. Decentralizacja, która zrodziła lokalnych liderów odpowiedzialnych za swoje wsie, hromady i miasteczka. Od 2014 roku zdobywali doświadczenia od naszych polskich partnerów – wójtów gmin i miast Rzeczypospolitej Polskiej, i wdrażaliśmy je w Ukrainie. 

Jesteśmy szczerze wdzięczni zarówno za to doświadczenie, jak i za wsparcie naszych wspólnot lokalnych w tym trudnym roku. Dziękujemy głównie Polsko-Ukraińskiej Izbie Gospodarczej, której oficjalnym przedstawicielem w Charkowie jest Polsko- Ukraińskie Stowarzyszenie Agrarne. Słowa wdzięczności kieruję do Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy, do Burmistrza Serocka i Wójta Wieliszewa. Chciałbym również wyrazić wdzięczność polskiemu rządowi, różnym organizacjom i instytucjom działającym na rzecz rozwoju gospodarczego, w tym Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, każdemu Polakowi za solidarność i pomoc.

Razem możemy pokonać wspólnego wroga!  A decentralizacja nam w tym pomoże!

Diana Barynowa – Prezes Zarządu Centrum Rozwoju Samorządu Lokalnego, Prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Agrarnego, Członek Rady Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Facebook
Twitter
LinkedIn