Rosyjscy maruderzy zarabiają na „trofeach”

6 kwietnia 2022. Czterdziesty drugi dzień wojny Rosji z Ukrainą. Żołnierze rosyjscy, skazani przez dowództwo armii na samowystarczalność, zajmują się kradzieżą i grabieżą. Są nawet zabawne przypadki.

Już od samego początku wojny z przechwyconych rozmów rosyjskich okupantów z ich krewnymi wynikało, że dla większości z nich poziom życia w Ukrainie był nieosiągalny. Byli szczerze zaskoczeni, że wszędzie, nawet w małych wioskach, drogi są utwardzone, wieczorami jest prąd, a ludzie mają dobre telefony, sprzęty i ubrania.

Nic więc dziwnego, że eksmitując ludzi z ich domów lub zabijając ich, najeźdźcy skonfiskowali również ich własność. Oprócz sprzętu AGD i RTV – pralek, laptopów, telefonów komórkowych, rosyjscy dzikusy zabierali nawet dywany i zdzierali z okien zasłony. Ładują łupy do swoich samochodów. Znane są przypadki, kiedy rosyjscy żołnierze zostawiali swoich zmarłych towarzyszy na polu bitwy, aby zagospodarować łupy w ukraińskich miastach i wsiach.

Oczywiście nie wszystkim maruderom udaje się przywieść łupy swoim żonom, które sądząc z podsłuchiwanych rozmów, szczerze wspierają mężczyzn w ich pragnieniu zabijania i rabowania Ukraińców.

Tydzień temu ukazały się zdjęcia zabitego rosyjskiego żołnierza, u którego znaleźli dziesiątki złotych obrączek i innej biżuterii. Dziennikarze znaleźli zdjęcia ze ślubu żołnierza i zamieścili oba zdjęcia – mówią, że żona nie będzie czekać na męża grasującego z cudzymi obrączkami i kolczykami.

Ponadto szabrownicy są zmuszeni do ukrywania zrabowanych przedmiotów przed własnymi towarzyszami z tyłu. Jeden z okupantów skarży się żonie, że wszystkie jego rzeczy pozostawione w obozie na Białorusi, w tym zrabowane na Ukrainie, zostały skradzione przez jego własnych kolegów.

Dlatego rosyjscy żołnierze próbują albo sprzedać swoje „trofea”, albo przekazać je do Rosji. W ten sposób ustalono, że przedmioty skradzione Ukraińcom wysyłają pocztą w białoruskich miastach za pośrednictwem usługi ekspresowej dostawy SDEK.

W białoruskim mieście Narowla okupanci urządzili bazar sprzedający mienie zrabowane w Ukrainie (pralki i zmywarki, lodówki, biżuterię, samochody, rowery, motocykle, naczynia, dywany, dzieła sztuki, zabawki, kosmetyki).

Jeden z szabrowników próbował nawet sprzedać kurtkę- olimpijkę drużyny piłkarskiej Dynamo Kijów z ukraińskim trójzębem na stronie Avito. W ogłoszeniu nie wstydził się nawet zaznaczyć, że ukradł rzecz – „wziął jako trofeum w pobliżu Browarów”.

Eksperci uważają, że oprócz pragnienia zysku i chęci „zadowolenia” swoich żon, rosyjscy okupanci mają jeszcze jeden dobry powód do plądrowania i niszczenia ukraińskich osiedli. Według psychologa wojskowego Olega Pokalczuka jest to katastrofalnie niski poziom życia w Rosji poza Moskwą i Petersburgiem.

Psycholog nazywa to dodatkowym bodźcemniszcząc i plądrując ukraińskie domy, najeźdźcy podświadomie chcą sprowadzić ich życie do swojego poziomu.

Wiktoria Czyrwa

Ilustracja: „Skradzione życia”, Sasza Anisimow z Charkowa.

Facebook
Twitter
LinkedIn