8 miesięcy wojny. Walczymy dalej

24 października 2022. Dokładnie 8 miesięcy od rosyjskiej inwazji na pełną skalę. Można śmiało powiedzieć, że Ukraina walczy równie dzielnie i skutecznie, jak w pierwszych dniach wojny. Ale w przeciwieństwie do lutego 2022 nie ma takiego strachu i zamieszania. Zamiast niepewnej nadziei jest mocna wiara w zwycięstwo.

W sieciach społecznościowych krąży żart- jaka jest różnica między lutym a październikiem. 24 lutego wezwano nas, aby nie wpadać w panikę i ufać tylko sprawdzonym źródłom informacji. A w październiku – nie zaleca się samodzielnego zestrzeliwania irańskich „shahedów”. Rzeczywiście, najpopularniejszym pytaniem w ukraińskim Google w ostatnich dniach jest to, jak zestrzelić drona.  W tym dowcipie tkwi istota zmian, jakie zaszły w kraju: strach ustąpił miejsca zimnej wściekłości, chęć ukrycia się i ucieczki – pragnięciu działania i przybliżania zwycięstwa wszelkimi dostępnymi sposobami.

W ciągu tych 8. miesięcy wiele się wydarzyło – zarówno tragicznego, jak i inspirującego. Uszkodzenia mostów Antonowskiego i Krymskiego, sukcesy Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie charkowskim, chersońskim i donieckim. Uwolnienie żołnierzy „Azowa” z niewoli, a następnie zebranie 600 milionów hrywien na leczenie jednego z nich. Każda z tych wiadomości powodowała burzliwą radość, uniesienie i kolejną falę darowizn dla armii ukraińskiej. Z drugiej strony – śmierć bohaterów ukraińskich, liczne ofiary wśród ludności cywilnej, w tym dzieci. I każda z takich wiadomości rozbrzmiewa w sercu tępym bólem i pragnieniem zemsty.

W ciągu tych 8. miesięcy Ukraińcy dużo zrozumieli o Rosjanach, natomiast Rosjanie nic nie zrozumieli o Ukraińcach. Myśleli, że odetną nam prąd uderzeniami rakietowymi w infrastrukturę energetyczną, i dla nas to będzie tak straszny cios, że zaczniemy domagać się natychmiastowej kapitulacji naszych władz i poddania się Rosji. Natomiast my zaopatrujemy się w świece i latarki. Albo po prostu planujemy kilka fajnych rzeczy na czas, gdy zgaśnie prąd.

Nie bez powodu pojawił się żart: Rosjanie chcieli zastraszyć Ukraińców odcięciem prądu. Ale na próżno się cieszą: doprowadzi to do tego, że za 9 miesięcy narodzi się kolejny milion „banderowców”.

Rosyjscy okupanci nauczyli nasz pokojowy, przyjazny naród nienawidzić – tak mocno, jak nikt z nas wcześniej nie potrafił. Ale nawet tę nienawiść zamieniamy w coś konstruktywnego – ktoś, zaciskając zęby, walczy z wrogiem „na zerze” lub w szeregach obrony terytorialnej. Ktoś zgłasza się na ochotnika, oddając ostatnie środki na potrzeby wojska lub tych, którzy tego potrzebują. Ktoś trzyma się ostatnich sił, aby prowadzić interes, nie zwalniać ludzi i nadal płacić im pensje, wspierając gospodarkę kraju. Ktoś kupuje obligacje wojskowe, aby pomóc krajowi przetrwać trudne czasy. A większość przekazuje środki na potrzeby wojska, „zemstę na okupantach”, „urządzenia przeciw dronom” czy „satelity”.

I wszyscy zaczęliśmy jeszcze bardziej doceniać bliskich i przyjaciół, komunikację i troskę. “Jak się masz?” – pytamy się nawzajem po każdym ataku rakietowym lub powiadomieniu o „przylocie”. „No jakoś się trzymamy” – odpowiadamy. I naprawdę się trzymamy. Już 8 miesięcy – czyli 243 dni, czyli 5832 godziny…

Nikt z nas nie zadaje sobie już pytania – kiedy to się skończy? Bo zarówno nadmierny optymizm (wojna skończy się „za 2-3 tygodnie” lub „przed nowym rokiem”), jak i skrajny pesymizm („nigdy się nie skończy i będzie trwała wiecznie”) jest strategią przegraną, która negatywnie wpływa na psychikę i pogłębia depresję.

Dlatego żyjemy dniem dzisiejszym, wspieramy się wzajemnie, wierzymy w Boga i Siły Zbrojne Ukrainy. A jedyne pytanie, jakie sobie zadajemy to: kogo chcieliście pokonać, Rosjanie?

Wiktoria Czyrwa

Facebook
Twitter
LinkedIn